Czy ludzie dzielą się na dobrych i
złych? A może każdy z nas ma dwojaką naturę? My; mieszkańcy świata XXI wieku
jacy w końcu jesteśmy? Ucywilizowani znaczy; że dobrzy czy po prostu
ujarzmieni? Gdzie się podziali altruiści i czy naprawdę ich sposób na życie
istnieje?
Agresja to naturalne zachowanie każdego
żywego organizmu. Bez niej nie byłoby terytoriów, hierarchii ani nawet
ewolucji. W dzisiejszych czasach agresywność nie kojarzy się z niczym
pozytywnym; to coś złego. Dlaczego?
W świecie zwierząt agresja jest
postrzegana jako coś normalnego i zdrowego. Gdy silniejszy osobnik zabija
słabszego uważamy to za zwykłą kolej rzeczy. W naszym świecie agresja jest
tępiona i napiętnowana etykietami patologii i przestępczości. Może dlatego, że
my używamy jej w celach zła, a nie w tych do których miała ona pierwotnie
służyć?
Choć przykro o tym mówić mamy
tendencję do używania zła w różnej postaci, niejednokrotnie nazywając je
dobrem. Czy w czasie krucjat w imię Boga i dobra nie zabijano tysiące ludzi?
Czy to nie księża napisali „Młot na czarownice” – instrukcję zabijania
niewinnych kobiet oskarżanych o czary? To właśnie ludzie są autorami
najwymyślniejszych tortur i morderstw. W naszych głowach rodzą się chore plany
zadawania bólu i śmierci istotom żywym. Nigdy nie słyszałam o zwierzęcym
psychopacie-mordercy; zwierzę, zabijając musi mieć powód. Gdy lew jest głodny
zabija by się najeść, a później idzie spać.
Dla mnie najciekawszą lekcją
historii była ta, w tracie której profesor opowiadał o procesie łapania,
torturowania i zabijania domniemanych, średniowiecznych czarownic. Nie byłam
jedynym zainteresowanym słuchaczem bo w całej sali trwała cisza jak makiem
zasiał. Lubimy zło, jest dla nas czymś intrygującym, zaprzątającym naszą uwagę.
Zło nas podnieca, sprawia przyjemność; świadomie w chorym umyśle i nieświadomie
w zdrowym. Kto inny, jak nie my, wymyśla historyjki o wampirach, wilkołakach,
zombie, wiedźmach itp. Z chęcią słuchamy o potwornościach, morderstwach i
torturach. Oglądanie strasznych filmów jest dla nas czymś podniecającym.
Przecież nie oglądalibyśmy ich gdyby nie było to dla nas przyjemne, prawda?
Patrzenie na zło, nawet te dokonywane na ekranie, sprawia nam rozkosz, a od
przyglądania się niedaleko do robienia.
Niejednokrotnie zadziwia mnie
nieograniczoność ludzkiego umysłu w zakresie opisywania zła, jego form i
mechanizmów. Odkąd w liceum poznałam „Zbrodnię i karę” odtąd uważam, że
Dostojewski z pewnościa kogoś zamordował. To niesamowite, że o jednym
morderstwie można napisać całą książkę i ująć to w sposób tak dogłębny, że aż
ciarki przechodzą po plecach. Reżyserowie horrorów i thrillerów prześcigają się
w pokazywaniu metod zabijania, torturowania itd. w swoich filmach. Widziałam
kiedyś fragment ekranizacji, w której przestępca zabijał ludzi zgodnie z
następującą zasadą; im więcej wejść na stronę, na której był zamieszczony na
żywo proces mordestwa tym szybciej następowała śmierć ofiary. Oczwiście
wskaźnik oglądalności z minuty na minutę wzrastał mimo, że każdy z internautów
znał mechanizm decydujący o życiu człowieka. Reżyser zadziwił mnie nie tylko
swą przerażającą pomysłowością, ale także pokazaniem czegoś co ma wysokie
prawdopodobieństwo wystąpienia w realnym świecie. Myślę, że gdyby sytuację
ofiary z filmu przenieślibysmy do naszej codzienności nie zmieniłaby się ona
znacznie, a być może nawet pogorszyła.
Biorąc pod uwagę wydarzenia II wojny
światowej, możemy stwierdzić, że rasa ludzka dzieli się na jednostki dobre i
złe. Moglibyśmy tak założyć, ale według Zimbardo w każdym z nas „mieszka” zło.
W swoim eksperymencie P. Zimbardo udowodnił, że zwykli ludzie mają zadatki na
czynienie zła. Grupa badanych studentów podzielono na więźniów i strażników, po
czym umieszczono w bardzo realistycznie odtworzonych warunkach więziennych. Po
6 dniach badanie trzeba było przerwać z powodu niehumanitarnego zachowania strażników
wobec więźniów. Wspomniany przeze mnie, amerykański psycholog, jak mówi, sam
wciągnął się w eksperyment i dopiero żona przemówiła mu do rozsądku, że dalsze
prowadzenie badania byłoby amoralne. (Badacz wszystko opisał w swojej książce
pt. „Efekt Lucyfera”.) Wnioski są proste i jednoznaczne; łatwo i
niepostrzeżenie przekraczamy granicę negatywnego postępowania.
A co z altruistami? Szczerze mówiąc,
pomaganie innym jest swego rodzaju przyjemnością. Uśmiech i zadowolenie
drugiego człowieka to nagroda, nie wspominając o satysfakcji i samospełnieniu.
Czy potrafimy czynić dobro bez powodu? Powątpiewam w bezinteresowną pomoc.
Spełniamy dobre uczynki, jesteśmy mili bo nam się to opłaca; sprawia
przyjemność. W jakiej mierze altruizm łączy się z hedonizmem? W jakiejś chyba
się łączy i nie jest to godne potępienia; to po prostu fakt.
Dzisiejsze społeczeństwo przyjmuje
dobroć z otwartymi ramionami ponieważ nie zakłóca naszych systemów, zasad i
praw tak jak zło. Przestępczość i zbrodnia sieją chaos i zamęt, a tego przecież
nie chcielibyśmy w naszym poukładanym świecie; z pewnością nie w rękach
zwykłych obywateli. Małe dzieci nie są wcale różowymi, pulchnymi istotkami,
kochającymi wszystko i wszystkich. Czasami lubią przydusić jakieś zwierzę lub
coś zepsuć. Może jakaś forma zła od początku leży w naszej naturze, a później
jest pleniona przez społeczeństwo.
Co się działo gdy Hitler doszedł do
władzy? Zwykli obywatele czynili zło bez mrugnięcia okiem. Mówi się teraz, że
to łatwość manipulowania drugim człowiekiem jest wytłumaczeniem zbrodni. Jak
pokazują wyniki kolejnego eksperymentu, który przywołam posłuszeństwo wobec
autorytetu jest bardzo wysokie u ludzi różnego wykształcenia, wieku itp. Badani
przez psychologa Milgrama zadawali ból (oczywiście tak tylko myśleli) drugiemu
człowiekowi za pomocą wstrząsu elektrycznego. Jak się okazało, szokująca liczba
badanych zadała najsilniejszy wstrząs grożący śmiercią mimo okrzyków bólu i
błagań „karanego”.
Czy naprawdę jesteśmy jak bezmózgie
owce czy tylko tak sobie tłumaczymy czynienie zła? Jeżeli przyjąć wersję, że
każdym naszym ruchem kierują autorytety, możemy w ich imię czynić dobro lub
zło. Lecz gdyby odrzucić ideały, jacy bylibyśmy naprawdę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz