Szklanka jest do połowy pełna czy
pusta? Znacie te pytanie? Sposoby bycia pesymistów i optymistów są jak dwa
przeciwległe bieguny, a społeczeństwo „wymaga” od nas byśmy z którąś z tych
dwóch grup się zkonsolidowali. Gdyby generalizacja miała rację bytu,
podzielilibyśmy człowieczeństwo na pół i powkładali do odpowiednich szufladek.
Pytanie; czy wtedy taki skrajny pesymista lub niepoprawny optymista odnalazłby
się w naszej codzienności? Który z nich przeżyłby dłużej? Pierwsza moja myśl
pokładała większe nadzieje w pesymiście – przecież życie jest brutalne, lepiej
zachować dystans i nie liczyć na zbyt wiele. Po chwili moja wyobraźnia dokonała
uśmiercenia pesymisty. Chyba taki całkowity czarnowidz zabiłby się szybko. I
pozamiatane.
Moim zdaniem żadna skrajność nie
jest wskazana. Nie propaguję też ideii „złotego środka”. Jeżeli wyobrazimy
sobie oś liczbową i przydzielimy skalę pesymizmu do liczb ujemnych, a optymizmu
odwrotnie, zgodnie z zasadą „złotego środka” staniemy się po prostu… zerem.
Tak, ta liczba ma najlepsze warunki do tego by obserwować innych, co z tego gdy
pozostaje tak maksymalnie neutralna. Chyba warto pochylić się w którąś ze
stron, by móc w każdej chwili powrócić do dobrego punktu obserwacyjnego, lecz z
drugiej strony coś sobą wyrażać.
W tej twardej pozycji liczby zero
umieściłabym przedstawicieli realizmu. I tak, jak ciężko jednoznacznie
sklasyfikować kogoś do optymistów lub pesymistów, nie znam skrajnego realisty.
Dla mnie, każde z tych trzech stanowisk, w czystej formie, jest niemożliwe do
osiągnięcia. Dlaczego? Chyba każdy człowiek noszący różowe okulary był smutny,
podobnie defetysta był kiedyś, choć przez chwilę szczęśliwy. Ciężko mi powiedzieć,
które stanowisko jest najlepsze. Każde ma wady i zalety, na wszystkie z nich
możemy patrzeć pod różnym kątem i z odmiennym nastawieniem i doświadczeniami.
Nie wiem dlaczego, ale zawsze miałam
lekką słabość do pesymistów; szczególnie tych książkowych. Moimi faworytami są
Kłapouchy i Błotosmętek. Co ciekawe, postaci te, w niektórych momentach,
wykazywały cechy leżące w sprzeczności z pesymizmem. Kłapouchy, który widzi
świat w czarnych barwach, potrafił ucieszyć się z drobiazgów (nieszczęsny,
pękniety balonik jako prezent od Prosiaczka). Błotosmętek z kolei, ku memu
szczeremu zdziwieniu, nie stracił nadziei w bezpośrednim starciu z Białą
Czarownicą (wredne babsko). Z tego co pamiętam, to właśnie on nie dał sobie
wmówić, że nie istnieje dobro, kierując się logicznym rozumowaniem, a nie
optymizmem. Obydwaj bohaterowie mają w sobie dozę duszy filozofa.
Pesymiści; ci za którymi przepadam,
podchodzą do życia z lekkim cynizmem, dobrze wysublimowaną ironią. Warto dodać,
że chodzi mi o inteligentnych ludzi, a nie osoby narzekające na brak miłości
nieadekwatnie do ilości doświadczeń z nią związanych. Moi ulubieńcy to persony,
które potrafią zauważyć ciekawe ubytki w nieskazitelnym obrazie optymistów. W
dodatku, często, lepiej znoszą porażki, przyjmując je z charakterystycznym dla
siebie dystansem do niepowodzeń.
Uważam, że smutek jest o wiele
bardziej przejmujący niż radość. Gdy jesteśmy szczęśliwi (przynajmniej ja) nie
pozostaje nam zbyt wiele miejsca do zastanawiań. Jest nam dobrze i tyle. Smutek
to bardziej wyrafinowany towarzysz, przynajmniej jedna z jego odmian. Zawiera w
sobie dozę sentymentalizmu, coś, przez co powstawały najpiękniejsze dzieła. Dla
mnie to emocja artystów, uczucie zmieniające sposób myślenia, wbrew pozorom
wymuszające na nas zmiany, rewolucjonizujące nasz mały świat, a może nawet i
duży.
Zauważyłam, że optymizm w obecnych
czasach jest lepiej sprzedajny. Optymistów kojarzę z dużą energią życiową,
wielką siłą do robienia kolejnych kroków. Energia i witalność to wymagania
potrzebne reklamie, może dlatego „pozytywne myślenie” jest lepiej sprzedajne,
powszechniejsze i zbierające rzeszę wyznawców. Weżmy pod uwagę słynną w kraju i
za granicą książkę „Sekret”. Przy samym czytaniu czuć „kopa” skłaniającego do
zmiany myślenia i podejścia. Nie wiem ile prawdy w tym co pisze autorka (w
sumie autorzy) jednak sam wygląd owej pozycji literatury i sposób zwracania się
narratora do czytelnika (bezpośrednio) nie pozostawia wątpliwości – treści
„Sekretu” są nastawione na ilość sprzedanych sztuk.
Wcale nie dziwię się, że optymizm to
bardziej propagowane nastawienie. Szefowie wielkich korporacji, podobnie jak i
małych przedsiębiorstw wolą uśmiechniętych, pełnych nadziei i
energicznych pracowników. Niestety, pesymiści są kojarzeni z flegmatyzmem,
powolnością, gburowatością i posępnością. Pogoń za karierą wymaga śnieżnobiałego
uśmiechu w zestawie z czerwonymi szpilkami. I akurat, jeżeli chodzi o
funkcjonowanie w ogólnie pojętym życiu, optymiści wypadają lepiej, chociażby
powierzchownie- uśmiech jest zawsze bardziej merkantylny.
Może pesymiści są bliżsi mojemu
sercu ponieważ nie lubię wielu rzeczy, które są komercyjne. Jednak nie obracam
się tylko w gronie ponuraków; znam wiele ciekawych i wartych znajomości
optymistów, od których dużo się uczę. A sama kim jestem? Mimo, że znam siebie
ponad 19 lat, naprawdę mało o sobie wiem. W dodatku jestem kobietą co
komplikuje sprawę jeszcze bardziej. W każdym razie to od nas zależy czy
szklanka jest do połowy pusta czy do połowy pełna czy może to po prostu zwykła
szklanka z wodą.
Właśnie, a szklanka i tak się zbije!
– pesymista.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz