Poruszamy się w
świecie kłamstw. Dużo osób z pewnością skwapliwie przyznało by mi rację. No
tak, w końcu ktoś powiedział na głos, że otaczają nas oszuści! Jednak wielu
zmieniłoby zdanie słysząc, że większość z tych fatamorgan tworzymy sami. Mało
tego; nie są one dla innych ale dla nas.
Życie
jest chwilą ciszy w muzyce, tym pięknym momentem oczekiwania na dalsze akordy,
niekojarzony z niecierpliwieniem, ale radosnym przeczuwaniem, że dalsza melodia
będzie jeszcze wspanialsza. To chwila nicości, w której dzieje się wszystko…
Przejmujemy się śmiercią, a to chyba życie sprawia więcej trudności. „Carpe diem” to umiejętność, którą posługują się, jak dla mnie, nieliczni szczęśliwcy. Więcej czasu spędzamy w naszej głowie niż w teraźniejszości. Myślimy o przeszłości i przyszłości, oddychając wspomnieniamy i obijając się bezradnie o rzeczywistość. Albo kiedyś było lepiej dlatego teraz jest źle, albo teraz jest dobrze, ale pewnie będzie gorzej; oto nasze recepty na chwilę obecną. Szkoda, że nie mają z nią nic wspólnego. Więc jak bardzo nasza teraźniejszość jest iluzją budowaną na niespełnionych marzeniach i nic nie wartych (uogólniając) wspomnieniach? Nie uważam, że nie można odnosić teraźniejszości do np. przeszłości ale patrząc na to trzeźwym okiem mają one tyle wspólnego co zdechły kot z żywą myszą. Mysz nie zostanie zjedzona, więc po co wpychać ją do martego kota – tylko zaśmiardnie trupem.
Przejmujemy się śmiercią, a to chyba życie sprawia więcej trudności. „Carpe diem” to umiejętność, którą posługują się, jak dla mnie, nieliczni szczęśliwcy. Więcej czasu spędzamy w naszej głowie niż w teraźniejszości. Myślimy o przeszłości i przyszłości, oddychając wspomnieniamy i obijając się bezradnie o rzeczywistość. Albo kiedyś było lepiej dlatego teraz jest źle, albo teraz jest dobrze, ale pewnie będzie gorzej; oto nasze recepty na chwilę obecną. Szkoda, że nie mają z nią nic wspólnego. Więc jak bardzo nasza teraźniejszość jest iluzją budowaną na niespełnionych marzeniach i nic nie wartych (uogólniając) wspomnieniach? Nie uważam, że nie można odnosić teraźniejszości do np. przeszłości ale patrząc na to trzeźwym okiem mają one tyle wspólnego co zdechły kot z żywą myszą. Mysz nie zostanie zjedzona, więc po co wpychać ją do martego kota – tylko zaśmiardnie trupem.
Moje przemyślenia pewnie wywołałyby
(wywołają?) sprzeciw. Przecież przeszłość to wielka księga wiedzy, ucząca
doświadczenia! Dzięki niej nie popełniamy dwa razy tego samego błędu itp.
Przeszłe wydarzenia nie są całkowicie bezwartościowe ale prawdopodobieństwo
wystąpienia bardzo podobnych, dwóch sytuacji jest niskie. Nawet gdyby tak było
to nadmieniam, że mamy tendencję aby ten sam błąd popełniać dwa razy, czasami trzy
– tak, dla całkowitej pewności. Kolejną wadą tkwienia w przeszłości to
skłonność do bajkopisarstwa. Opierając się na wydarzeniach z przeszłości
„dorobiamy” sobie dalszą historię teraźniejszości. Prosty przykład – w
przeszłości ktoś nie uszanował mojego zaufania dlatego wszyscy, którzy chcą
mnie zbliżyć nie zasługują na nie. W sumie nie wiadomo dlaczego, ale co mi tam,
zamknę się na wszystkich. Jak często takie założenie jest nieprawdziwe wobec
ludzi ubiegających się o naszą sympatię?
A teraz zastanówmy się nad naszymi
podróżami do przyszłości. Zazwyczaj są one dalekie i… niespełnione. Jeżeli
chodzi o przyszłość lubimy sobie wyobrażać. Niestety, wyobraźnia nie jest w tej
kwestii naszym sprzymierzeńcem ale prawdziwym mątaczem. Poznając kogoś
interesującego dla nas za dużo myślimy. Nie dajemy możliwości poznania
człowieka tylko tworzymy nasze wyobrażenie o nim. To strasznie smutne, że nie
umiemy słuchać, patrzeć i badać obiekt sympatii/przyjaźni/koleżeństwa. Siedzimy
ciągle w naszej głowie i piszemy scenariusze, które nigdy nie będą miały
miejsca. Bo, co jak co, ale często rozczarowuje nas prawdziwy bieg wypadków.
Nagle okazuje się, że impreza jest nudna, a obiekt naszych uczuć nie odgrywa
swojej roli. Po co więc się rozczarowywać? Dajmy się po prostu zaskoczyć.
Wiara podobno czyni cuda. Sądzę, że
dużo w tym prawdy, którą codziennie podtrzymują zachowania otaczających mnie
ludzi. Lubimy szukać prawidłowości; to w jakimś sensie zapewnia poczucie
bezpieczeństwa. Sami sobie gotujemy efekt Placebo w trochę zmienionej formie bo
wkładając sobie fałszywą tabletkę do ust z uśmiechem zapewniamy, że to właśnie
medykament na szczęście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz