niedziela, 7 października 2012

To tylko iluzja.


   Poruszamy się w świecie kłamstw. Dużo osób z pewnością skwapliwie przyznało by mi rację. No tak, w końcu ktoś powiedział na głos, że otaczają nas oszuści! Jednak wielu zmieniłoby zdanie słysząc, że większość z tych fatamorgan tworzymy sami. Mało tego; nie są one dla innych ale dla nas.

Życie jest chwilą ciszy w muzyce, tym pięknym momentem oczekiwania na dalsze akordy, niekojarzony z niecierpliwieniem, ale radosnym przeczuwaniem, że dalsza melodia będzie jeszcze wspanialsza. To chwila nicości, w której dzieje się wszystko…

Przejmujemy się śmiercią, a to chyba życie sprawia więcej trudności. „Carpe diem” to umiejętność, którą posługują się, jak dla mnie, nieliczni szczęśliwcy. Więcej czasu spędzamy w naszej głowie niż w teraźniejszości. Myślimy o przeszłości i przyszłości, oddychając wspomnieniamy i obijając się bezradnie o rzeczywistość. Albo kiedyś było lepiej dlatego teraz jest źle, albo teraz jest dobrze, ale pewnie będzie gorzej; oto nasze recepty na chwilę obecną. Szkoda, że nie mają z nią nic wspólnego. Więc jak bardzo nasza teraźniejszość jest iluzją budowaną na niespełnionych marzeniach i nic nie wartych (uogólniając) wspomnieniach? Nie uważam, że nie można odnosić teraźniejszości do np. przeszłości ale patrząc na to trzeźwym okiem mają one tyle wspólnego co zdechły kot z żywą myszą. Mysz nie zostanie zjedzona, więc po co wpychać ją do martego kota – tylko zaśmiardnie trupem.

Moje przemyślenia pewnie wywołałyby (wywołają?) sprzeciw. Przecież przeszłość to wielka księga wiedzy, ucząca doświadczenia! Dzięki niej nie popełniamy dwa razy tego samego błędu itp. Przeszłe wydarzenia nie są całkowicie bezwartościowe ale prawdopodobieństwo wystąpienia bardzo podobnych, dwóch sytuacji jest niskie. Nawet gdyby tak było to nadmieniam, że mamy tendencję aby ten sam błąd popełniać dwa razy, czasami trzy – tak, dla całkowitej pewności. Kolejną wadą tkwienia w przeszłości to skłonność do bajkopisarstwa. Opierając się na wydarzeniach z przeszłości „dorobiamy” sobie dalszą historię teraźniejszości. Prosty przykład – w przeszłości ktoś nie uszanował mojego zaufania dlatego wszyscy, którzy chcą mnie zbliżyć nie zasługują na nie. W sumie nie wiadomo dlaczego, ale co mi tam, zamknę się na wszystkich. Jak często takie założenie jest nieprawdziwe wobec ludzi ubiegających się o naszą sympatię? 

A teraz zastanówmy się nad naszymi podróżami do przyszłości. Zazwyczaj są one dalekie i… niespełnione. Jeżeli chodzi o przyszłość lubimy sobie wyobrażać. Niestety, wyobraźnia nie jest w tej kwestii naszym sprzymierzeńcem ale prawdziwym mątaczem. Poznając kogoś interesującego dla nas za dużo myślimy. Nie dajemy możliwości poznania człowieka tylko tworzymy nasze wyobrażenie o nim. To strasznie smutne, że nie umiemy słuchać, patrzeć i badać obiekt sympatii/przyjaźni/koleżeństwa. Siedzimy ciągle w naszej głowie i piszemy scenariusze, które nigdy nie będą miały miejsca. Bo, co jak co, ale często rozczarowuje nas prawdziwy bieg wypadków. Nagle okazuje się, że impreza jest nudna, a obiekt naszych uczuć nie odgrywa swojej roli. Po co więc się rozczarowywać? Dajmy się po prostu zaskoczyć.

Wiara podobno czyni cuda. Sądzę, że dużo w tym prawdy, którą codziennie podtrzymują zachowania otaczających mnie ludzi. Lubimy szukać prawidłowości; to w jakimś sensie zapewnia poczucie bezpieczeństwa. Sami sobie gotujemy efekt Placebo w trochę zmienionej formie bo wkładając sobie fałszywą tabletkę do ust z uśmiechem zapewniamy, że to właśnie medykament na szczęście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz